Zycie...
Przepraszam za dluzsza nieobecnosc na blogu. U mnie wszystko w porzadku. Zycie nadal toczy sie szybkim tempem. Chociaz zaliczylismy juz pare relaksujacych wyjazdow nad ocean. A od tygodnia znowu jestem bezdzietna, bo Adas spedza cale wakacje u dziadku w Bulgarii i jest mu tam dobrze. Dimo i ja wychodzimy wiec gdzies ~codziennie~ wieczorem. A w piatek z grupa przyjaciol (ktorzy rowniez podrzucili swoje dzieci dziadkom) tak sie wytanczylismy, ze doslownie juz switalo jak wracalismy. W piatek lecimy na pare dni do Montrealu w Kanadzie, gdzie bedzie sie akurat odbywal Miedzynarodowy Festiwal Jazzowy, mamy juz kupione bilety na pare koncertow, w tym na naszego wlasnego Tomasza Stanke. Life is good!
No proszę, jak to się Oleńka bawi! Super. Życie jest piękne i krótkie, więc trzeba korzystać. Carpe diem! :)
OdpowiedzUsuńLife is good, to prawda :) Szczególnie wtedy, kiedy nie trzeba chodzić do pracy, jest piękna pogoda i można się zrelaksować w miłym gronie :)
OdpowiedzUsuńWracam do czytania książki :)
Trzymaj się ciepło i dobrej zabawy życzę :)