23 tygodnie - i don’t love being pregnant
OK, przyznam sie, czekam na jak najszybsze zakonczenie ciazy. Czekam na dwa zdrowe maluchy, chcialabym zeby juz tu byly.
Nie sadze, ze mam szczegolnie trudna ciaze jak do tej pory. Czuje sie wiec jak maruda, narzekajac na wszystkie bole i troski. Z Adasiem mialam wieksze uczucie polaczenia z ciaza, troche jak doswiadczenie zen - 9 miesiecy lerzenia w kwiatach kontemplujac cud zycia w stanie jednosci z matka natura. Jasne, ze byly okazjonalne niedogodnosci, ale promieniujaca radosc na zblizajace sie macierzynstwo zagluszyly wszystko.
A teraz znowu jestem w ciazy. I choc nie moge sobie wyobrazic nic na swiecie bardziej niesamowitego niz to jak widze i czuje maluchy odbijaja się jak pileczki ping-ponga we mnie, to absolutnie nienawidze wszystkiego na temat ciazy. Nie wiem jak to wytlumaczyc.
W zasadzie nic mnie specjalnie nie boli (jeszcze). Nie mialam mdlosci ani wymiotow na poczatku. Nie bola mnie plecy. Nie mam zgagi. Spie dobrze. Nie mam w zasadzie zadnych bolaczek na jakie moga narzekac oczekujace mamy.
To jednak caly czas licze dni do konca. Z Adasiem po prostu zaszlam w ciaze i 9 miesiecy pozniej trzymalismy naszego malucha w ramionach. Potem druga ciaza i pierwszy cios, ze nie wszystko zawsze idzie po zaplanowanej drodze. Potem dlugie czekanie i kolejne zawody, leczenie, tabletki, zastrzyki, lekarze. Teraz niby tak blisko a ja nadal sie martwie, ze cos sie stanie. Czytam dramatyczne historie o rodzicach, ktorym nie bylo dane zabrac dzieci do domu. Po prostu, nie mam juz takiej blogiej naiwnosci jak z Adasiem, ze kazda ciaza ma happy ending.
Jeszcze tylko trzy miesiace, fingers crossed, kazdego dnia jestesmy blizej do zakonczenia na jakie czekamy czyli: "i zyli dlugo i szczesliwie" :)
Nie sadze, ze mam szczegolnie trudna ciaze jak do tej pory. Czuje sie wiec jak maruda, narzekajac na wszystkie bole i troski. Z Adasiem mialam wieksze uczucie polaczenia z ciaza, troche jak doswiadczenie zen - 9 miesiecy lerzenia w kwiatach kontemplujac cud zycia w stanie jednosci z matka natura. Jasne, ze byly okazjonalne niedogodnosci, ale promieniujaca radosc na zblizajace sie macierzynstwo zagluszyly wszystko.
A teraz znowu jestem w ciazy. I choc nie moge sobie wyobrazic nic na swiecie bardziej niesamowitego niz to jak widze i czuje maluchy odbijaja się jak pileczki ping-ponga we mnie, to absolutnie nienawidze wszystkiego na temat ciazy. Nie wiem jak to wytlumaczyc.
W zasadzie nic mnie specjalnie nie boli (jeszcze). Nie mialam mdlosci ani wymiotow na poczatku. Nie bola mnie plecy. Nie mam zgagi. Spie dobrze. Nie mam w zasadzie zadnych bolaczek na jakie moga narzekac oczekujace mamy.
To jednak caly czas licze dni do konca. Z Adasiem po prostu zaszlam w ciaze i 9 miesiecy pozniej trzymalismy naszego malucha w ramionach. Potem druga ciaza i pierwszy cios, ze nie wszystko zawsze idzie po zaplanowanej drodze. Potem dlugie czekanie i kolejne zawody, leczenie, tabletki, zastrzyki, lekarze. Teraz niby tak blisko a ja nadal sie martwie, ze cos sie stanie. Czytam dramatyczne historie o rodzicach, ktorym nie bylo dane zabrac dzieci do domu. Po prostu, nie mam juz takiej blogiej naiwnosci jak z Adasiem, ze kazda ciaza ma happy ending.
Jeszcze tylko trzy miesiace, fingers crossed, kazdego dnia jestesmy blizej do zakonczenia na jakie czekamy czyli: "i zyli dlugo i szczesliwie" :)
Ola, postaraj sie cieszyc ta ciaza, w koncu to doswiadczenie ktore mamy tylko raz lub dwa razy w zyciu. Musisz byc dobrej mysli, ze wszystko pojdzie dobrze. Sciskam, RK
OdpowiedzUsuńWszystko będzie dobrze, zobaczysz ! Już niedługo i maluchy będą z Wami.
OdpowiedzUsuńBuźka
A może przydałby Ci się odpoczynek? Poleniuchowanie z Adasiem w domku i pobliskim parku?
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło:)
Karola