19-sty grudnia?
Czas leci jak szalony.
Moze dlatego, ze caly czas cos robimy i jezdzimy.
Zaraz po Thanksgiving bylismy na 3 dni w gorach w osrodku, gdzie mieli taki park wodny.
Dzieci w siodmym niebie.
:
Zaraz po powrocie z gor (na drugi dzien!) lecialam do San Francisco w sprawach sluzbowych.
Moje ulubione miasto, ale nie mialam czasu za duzo zwiedzac.
Jezdze tam dosyc czesto bo pracujemy z firmami technologicznymi z Doliny Krzemowej.
Lubie ich podejscie, optymizm i entuzjazm.
Everything is possible in Silicon Valley!
:
Zaraz po moim powrocie z Kalifornii (na drugi dzien), przyleciala moja kuzynka Alicja, ktora obecnie mieszka w Szwajcarii (to na jej slubie bylismy w CH 2 lata temu).
Pojezdzilismy razem po okolicznych atrakcjach i sprobowalismy paru dobrych Waszyngtonskich potraw i drinkow.
Wszystko w dobrym towarzystwie znajomych i przyjaciol.
Moje Krasnale juz gotowe na Swieta.
Chionke mamy juz od dwoch tygodni, tylko jeszcze dowodow fotograficznych nie ma.
Aha, w ten sam dzien, kiedy Alicja wyjechala do domu (sroda) przylecieli moi tesciowie.
Ledwo sie wyrobilam ze zmiana poscieli ;)
:
Tuz po Swietach jedziemy na narty pod granice z Kanada.
Mamy wynajety domek w gorach razem z dwoma innymi rodzinami naszych znajomych.
Moze Zosia i Marti zaczna juz smigac powolutku na nartach.
Zobaczymy.
Life is good!
Life is good!
:
Wesolych Swiat!