Co-niedzielne spotkanie
Co niedziela staram sie zaprzyjaznic z podobna gora rzeczy prosto z pralki czekajaca na posegregowanie, wyprasowanie, poskladanie i odlozenie do szafy. Do tej pory jeszcze sie nie zaprzyjaznilysmy. Co wiecej palam do niej coraz wieksza niechecia. Nie wiem jak sie zakonczy nasza dzisiejsza randka - ja nie jestem w humorze. Chyba musze mojej gorze znalezc kogos innego, bo czuje, ze my do siebie juz nie pasujemy... :)
Zatrudnij męża, góra (w końcu to kobieta) powinna być dla niego łaskawsza. Mój długo się ociągał, ale jak przyszło co do czego, to i żelazko pokochał. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNiewiarygodna historia z ta miloscia meza Lawendy do zelazka! Ja chyba tez zerwe z "gora". Olu,zycze powodzenia w szukaniu nastepczyni.
OdpowiedzUsuńLawenda, faktycznie! No niestety moj maz juz jest zatrudniony do tylu rzeczy w domu, ze do "gory" i zelazka go chyba nie przekonam. Chyba nawet nie bede probowac....Za to ogladam ogloszenia w prasie zeby zobaczy czy ktos nie szuka mojej gory prania :)
OdpowiedzUsuńOla, nie poddawaj sie! na Twoja gore na pewno czeka jej druga polowka! nie zepsuj tego swoja nadgorliwoscia ;)
OdpowiedzUsuń