Po czym poznac ze sie czlowiek amerykanizuje?
Po czym poznac ze sie czlowiek amerykanizuje? Na moim przykladzie, proces przebiega mniej wiecej tak:
1. Nagle zdajesz sobie sprawe, ze od 2 tygodni nie przeczytalas zadnych polskich wiadomosci. I wcale ci tego nie brakuje. (ps. nadal oczywiscie czytasz polskie blogi :)
2. Tesknisz za polskim jedzeniem tylko raz w roku, dokladnie na Wigilie, a jeszcze dokladniej za barszczem z uszkami.
3. Jak spotykasz sie z jedna z dwoch polskich kolezanek jakie masz w calych Stanach, to rozmowa wyglada mnie wiecej tak:
- Wlasnie naprawiamy ogrzewanie, musimy wymienic ..mhhh.. jak to sie mowi po polsku...'furnace'... jak to jest po Polsku?
- Nie mam pojecia.
- Ja tez, no wiec wymieniamy 'furnace' i fachowiec przychodzi jutro ... itd. itd." Taki Pol-English.
4. Ogolnie jak rozmawiasz przez telefon z rodzina w Polsce to masz zasob slow na poziomie srednio bystrego dziesieciolatka. Wszystkie bardziej inteligetne slowa przychodza ci do glowy tylko po angielsku.
5. Sni ci sie po angielsku.
6. Powoli przyzwyczajasz sie do podawania odledlosci w milach, zamiast kilometrach. Chociaz tutaj akurat amerykanizacja postepuje najwolniej, bo odleglosci podawane w yardach zamiast metrach sa dla ciebie nadal abstrakcyjne.
7. Zauwazasz, ze w twoim rodzinnym jezyku powstaja nowe slowa, ktorych zdecydowanie nie bylo gdy wyjezdzalas i ktorych nie w pelni rozumiesz. Jedno z tych slow sprawia, ze z niesmakiem marszczysz nos za kazdym razem jak je widzisz lub slyszysz. Serio, czy ktos moze mi wytlumaczyc co znaczy to wszedobylskie slowo: "zajefane"???
:)
Moze moje emigracyjne kolezanki maja jeszcze jakies spostrzezenia?
1. Nagle zdajesz sobie sprawe, ze od 2 tygodni nie przeczytalas zadnych polskich wiadomosci. I wcale ci tego nie brakuje. (ps. nadal oczywiscie czytasz polskie blogi :)
2. Tesknisz za polskim jedzeniem tylko raz w roku, dokladnie na Wigilie, a jeszcze dokladniej za barszczem z uszkami.
3. Jak spotykasz sie z jedna z dwoch polskich kolezanek jakie masz w calych Stanach, to rozmowa wyglada mnie wiecej tak:
- Wlasnie naprawiamy ogrzewanie, musimy wymienic ..mhhh.. jak to sie mowi po polsku...'furnace'... jak to jest po Polsku?
- Nie mam pojecia.
- Ja tez, no wiec wymieniamy 'furnace' i fachowiec przychodzi jutro ... itd. itd." Taki Pol-English.
4. Ogolnie jak rozmawiasz przez telefon z rodzina w Polsce to masz zasob slow na poziomie srednio bystrego dziesieciolatka. Wszystkie bardziej inteligetne slowa przychodza ci do glowy tylko po angielsku.
5. Sni ci sie po angielsku.
6. Powoli przyzwyczajasz sie do podawania odledlosci w milach, zamiast kilometrach. Chociaz tutaj akurat amerykanizacja postepuje najwolniej, bo odleglosci podawane w yardach zamiast metrach sa dla ciebie nadal abstrakcyjne.
7. Zauwazasz, ze w twoim rodzinnym jezyku powstaja nowe slowa, ktorych zdecydowanie nie bylo gdy wyjezdzalas i ktorych nie w pelni rozumiesz. Jedno z tych slow sprawia, ze z niesmakiem marszczysz nos za kazdym razem jak je widzisz lub slyszysz. Serio, czy ktos moze mi wytlumaczyc co znaczy to wszedobylskie slowo: "zajefane"???
:)
Moze moje emigracyjne kolezanki maja jeszcze jakies spostrzezenia?
Hehehehe, fajnie rozmawiasz z koleżanką :)
OdpowiedzUsuńOlu, a Adaś mówi trochę po polsku?
Ja osobiście nie używam słowa "zajefajnie", ale wiem, że jest to łagodna odmiana "za**biście" - też nie używam :))
ja miewam sny po hiszpansku.. smieszne jest to, ze nawet znajomi przyjaciele Polacy mowia w tych snach jezykiem Picasso :-)
OdpowiedzUsuńDla mnie najwiekszym problemem jest jak ktos z kim mowie po polsku nie zna angielskiego, bo wtedy nie moge wlaczac angielskich slowek, w momencie jak mi brakuje polskich. Wtedy jest ciezko ;)
OdpowiedzUsuńBrakuje mi tez strasznie polskich slodyczy!
Buzi, RK
Hej Ola!
OdpowiedzUsuńCzytajac Twoj post zdalam sobie ze jeszcze sie nie zamerykanizowalam tak do konca:) Ale mam meza polaka, ktory ma polska rodzine w stanach, do dzieci mowie po polsku i codziennie lacze sie z polska i jeszcze moja najlepsza przyjaciolka z polski jest tez tutaj na florydzie.
Ale wtracam angielskie slowa, trudno mi sie wyslowic czasami po polsku - co mnie bardzo denerwuje, moja corka miksuje dwa jezyki, nie przestawilam sie na yards i Farenheity, tesknie za jedzeniem czasami - szczegolnie majonezem, ogorkami kiszonymi, pieczywem. I nie snie po angielsku... chyba:) Ja pielegnuje w sobie polske i nie daje sobie zapomniec, bo tam jest moja rodzina. A ty uczysz Adasia troche polskiego?
A ja zawsze się zastanawiam w jakim języku myśli taka zamerykanizowana czy tam z(tu wstaw inną narodowość )osoba.
OdpowiedzUsuńCzy słowa które formułuje w myślach sa polskie, czy angielskie czy może mieszanka ?
moniq79
Zawze mi sie podobało, jak korespondenci TV wyjeżdżali do Stanów to juz po 2-3 miesiącach mówili z takim fajnym akcentem ;))
OdpowiedzUsuńA co do słówka "zajefane" to nie używam. Wogóle ta nowo-mowa bardziej dotyka młodzież niż osoby w "średnim wieku". Pozdrowionka cieplutkie
Olu, zapewne gdyby Twoj mąż był Polakiem, twoje odczucia byłyby trochę inne!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak jest, zajefajne to właśnie to łagodna wersja słowa zajebiste. Ale chyba moda na nie tez juz powoli mija. Ale ja, jako dinozaur, juz nie nadazam za slangirm mlodziezowym ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziekuje za wszystkie zajefajne komentarze! ;)) Rany, chyba nigdy by mi to slowo przez usta nie przeszlo. Nie wiedzialam, ze uzywaja go tylko mlodzianie. Dzieki za uswiadomienie :)
OdpowiedzUsuńAdas nie mowi po polsku, ja troche mu czytam po polsku, ale zaraz jak przeczytam to on mnie prosi zeby mu tlumaczyc na angielski. Dlaczego tak wyszlo to temat na inny post. Ale fakt, ze jakby maz rozumial po polsku to bylaby inna historia.
Moniko, zrobilam ekperyment, i okazuje sie, ze jak mysle o czyms polskim (na przyklad rodzinie czy tym blogu) to mysle po polsku. Jak mysle o czyms innym (czyli 98%) to po angielsku.
Elsa, ja juz mam taki akcent jak ta pani na jakies reklamie kosmetykow dawno temu, Max Factor czy cos takiego. Pamietacia? Tez mnie to zalamuje :(
Ola, mow codziennie rrrrrrrrrrrrr i dzzzzzzzzzz i chrzaszcz brzmi w trzcinie ;)
OdpowiedzUsuńHe he, podpisuje sie prawie pod wszystkim, tyle ze ja sie skanadyzowalam (bo jestem w Toronto). Nie brakuje mi polskich potraw, bo tutaj jest zatrzesienie polskich sklepow, polskich slodyczy, polskich produktow, a nasze produkty sa nawet w okolicznym supermarkecie. Mamy polska apteke, polska ksiegarnie, polskie czasopisma, w miejskiej bibliotece sa tez polskie filmy i ksiazki (wypozyczam) i wlasciwie nie sposob sie od polskosci oderwac :-)
OdpowiedzUsuńI tak jak Ty, mysle po polsku o rzeczach i sprawach, i ludziach zwiazanych z Polska, a reszta chyba jest po angielsku. Wlasciwie to nie ma to zadnego znaczenia w jakim jezyku myslimy. Mysli to po prostu mysli :-)
Zazdroszcze Ci troche, ze masz az tyle Polski w Kanadzie. U nas tylko w Chicago i Nowym Yorku. Kiedys jezdzilam do polskiego sklepu w Baltimore (godzina jazdy odemnie) ale mi sie odechcialo. Tym bardziej ze po bozemu nie pracuja w weekend :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam (po polsku :)